Jak NIE szyć sukienki

Żyję! I mam się bardzo dobrze.

  Jak zapewne wiecie, zaczęłam szyć cosplay Elizy Schuyler z Hamiltona. Tia... Zaczęłam.
Od początku w sumie coś szło nie tak. Teraz sukienka leży w pudle, może kiedyś ją naprawię, ale pewnie po prostu wyrzucę, a spódnica będzie robiła za halkę.

znowu przepraszam za zdjęcia, ale w moim pokoju nie mam dobrego miejsca,
do tego podłoga jest krzywa i Żanetka nie
stoi prosto. Jakby jeszcze to nie wystarczyło, rozładował mi się aparat:(
upięłam to jakoś, żeby wyglądało, ale jest niemiłosiernie krzywo

jedno z wielu niechlujnych miejsc


a tutaj proszę bardzo nieskończone wszywanie fiszbin
   Postanowiłam podzielić się tu moim doświadczeniem, ku przestrodze innych. W kilku punktach wyodrębnię najważniejsze sprawy. Mam nadzieję, że komuś się to przyda

#1 Nie kupuj tkaniny w internecie, co do której masz wątpliwości.
   Lepiej naprawdę pojechać do sklepu z tkaninami, a jeżeli nie ma poszukiwanego materiału, chociaż dobrze wyczytać informacje z opisu, porównać je do czegoś, po prostu zrobić dobry reaserch.

  Myślałam, że satyna się nada. Znalazłam taką w idealnym kolorze, co prawda cienką, ale stwierdziłam, że skoro i tak mam pod spodem gorset i sztywną halkę, więc to nie problem. Tkanina okazała się mieć kolor inny niż na zdjęciu (chociaż to akurat dało się przewidzieć). Do tego źle się z niej szyło. Stanik to była tragedia. Tak cienki materiał nie nadaje się na suknię osiemnastowieczną. A mogłam kupić taftę...


#2 Szyj wersje próbne
   Albo chociaż rób podszewkę.

   Chociaż w moim wypadku to nie tu leżał problem. Użyłam tego samego wykroju, co na moją pszczyńską anglezkę, jednak tu coś nie pykło i rękawy wyszły tragicznie, a stanik był krzywy.


#3 Dokładnie myśl, co robisz
   Spontaniczność jest czasem potrzebna, ale wszystko z umiarem.

   Ja może trochę zaszalałam, nie pomyślałam nad tym, jak coś zszyć, żeby było ładnie. A dużo prując tylko porobiłam dziury.


#4 Nie spiesz się!
   Chyba najważniejsze. Wiadomo, bywają sytuacje, kiedy tego się nie uniknie, ale jeżeli tylko ma się możliwość, o wiele mądrzej jest rozłożyć pracę w czasie. Dużo lepiej mieć jedną, śliczną i porządnie uszytą sukienkę, niż pięć rozwalających się potworków, nie?

   Chciałam wyrobić się z cosplayem na spotkanie Hamilfanów w Katowicach, które ostatecznie się nie odbyło. Wszystko robiłam "na szybko", niechlujnie. Rękawy przez pośpiech wyszły byle jak, stresowałam się dużo, a i tak okazało się później, że niepotrzebnie szyłam tak szybko.


#5 Włóż w to serce!
   To też bardzo ważne. Trzeba chcieć coś robić, bo wtedy wychodzi to dużo staranniej, ładniej, a szycie staje się jeszcze przyjemniejsze!

   Na uszycie tego stroju namówiła mnie przyjaciółka. Sama w sumie nie byłam pewna, czy chcę to robić, ale stwierdziłam, że przecież co mi szkodzi.
   Szycie tej sukienki nie było przyjemne. I przez tkaninę, i deadline'a, ale też przez to, że nie czułam tego cosplayu. Może kiedyś do niego wrócę, zobaczymy.


  Jeszcze kilka dni temu patrząc na tego potwora miałam ochotę wyrzucić go razem z Bogu ducha winną Żanetką, ale jednocześnie w przypływie weny kończyłam wykańczać brzegi stanika. To chyba idealnie opisuje mój stosunek do tego cosplay'u.

   Oficjalnie mianuję to paskudztwo moim pierwszym w życiu UFO, a tymczasem moje myśli krążą teraz wokół napoleońskich reko, na które nie pojechałam w tym roku i aż do osiemnastki pewnie nie pojadę, roku 1797 i pewnej skandynawskiej sukni ślubnej... Ale o tym już niedługo.

   Jakby ktoś się martwił to ja raczej nie umieram, także jakbym stąd znikała to ten...


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pantalony

Drogą na Zielone Wzgórza-edwardiańska sukienka dziecięca

Łiszlista