Posty

Wyświetlanie postów z 2018

Szybka aktualizacja i co ostatnio wyszło spod stopki maszyny

Obraz
Wiem, wiem, trochę mnie nie było, i szczerze mówiąc jeszcze trochę mnie nie będzie-na dobre przepadłam w szkolno-konkursowym wirze. Postaram się jednak coś tutaj robić, a jeśli nie tu, to na Instagramie, na który zapraszam. Dzisiaj z racji goniącego mnie czasu (książka do przeczytania na konkursik z polskiego :3) chciałabym pokazać i opisać Wam na czym aktualnie stoję w szyciu. Z "większych" rzeczy ostatnio uszyłam sobie dwie genialne spódnice. Wiecie-długość za kolano, ładne, grube materiały i jedne z moich ulubionych krojów(takich w stylu retro można powiedzieć). Jestem naprawdę z siebie dumna, może napiszę kiedyś coś o tym, chociaż nie do końca wpisuje się w tematykę bloga. Moja sukienka z 1797 roku też powolutku sobie powstaje. Gotowy jest cały stanik, nie licząc dziurek na wiązanie. Marszczenia z przodu wykończyłam i przyszyłam do przedniego panelu spódnicy. Zostały do zrobienia tylko te nieszczęsne dziurki, za które jakoś nie mam ochoty się zabierać :P, plisy z ty

Duńska suknia ślubna z 1797r.

Obraz
Pierwszy września już dawno za nami, co oznacza, że umieranie  szkoła na dobre się zaczęła. Nie mam zbyt wiele czasu, na szycie, jak to z nauką bywa, ale coś sobie powoli dziubię. Opowiem wam, co. Podobną sukienkę zobaczyłam gdzieś na blogach rok temu i od razu bardzo mi się spodobała. Poszperałam i znalazłam. Doszłam do wniosku, że taka kiecka przyda mi się i na jakieś reko, i na bal (na które i tak nie pojadę hyhy). Kupiłam tkaninę, wydrukowałam wykrój, a teraz spokojnie sobie coś tworzę. źródło Sukienka znajduje się w zbiorach Duńskiego Muzeum Narodowego tutaj link do opisu sukienki  (a z boku na czerwono jest link do wykroju . Opisana jest jako suknia ślubna z 1797 roku. Próbując tłumaczyć opis na stronie muzeum (napisany oczywiście po duńsku) nie doszłam do niczego konkretnego (pozdrawiam tłumacz google). Na szczęście z pomocą przyszedł  teeeeen post . Autorka opublikowała naprawdę przydatne zdjęcia detali i po angielsku opisała proces szycia. Moja wersja będzie z c

Jak NIE szyć sukienki

Obraz
Żyję! I mam się bardzo dobrze.   Jak zapewne wiecie, zaczęłam szyć cosplay Elizy Schuyler z Hamiltona. Tia... Zaczęłam. Od początku w sumie coś szło nie tak. Teraz sukienka leży w pudle, może kiedyś ją naprawię, ale pewnie po prostu wyrzucę, a spódnica będzie robiła za halkę. znowu przepraszam za zdjęcia, ale w moim pokoju nie mam dobrego miejsca, do tego podłoga jest krzywa i Żanetka nie stoi prosto. Jakby jeszcze to nie wystarczyło, rozładował mi się aparat:( upięłam to jakoś, żeby wyglądało, ale jest niemiłosiernie krzywo jedno z wielu niechlujnych miejsc a tutaj proszę bardzo nieskończone wszywanie fiszbin    Postanowiłam podzielić się tu moim doświadczeniem, ku przestrodze innych. W kilku punktach wyodrębnię najważniejsze sprawy. Mam nadzieję, że komuś się to przyda #1 Nie kupuj tkaniny w internecie, co do której masz wątpliwości.    Lepiej naprawdę pojechać do sklepu z tkaninami, a jeżeli nie ma poszukiwanego materiału, chociaż dobrze wyczytać informac

Just you wait! ~~ Hamilton cosplay

Obraz
   Tak jakoś od października sobie słucham takiego superowskiego musicalu "Hamilton" autorstwa Lina Manuela-królaipanawszechrzeczy-Mirandy*. Nieprzemijająca miłość do tego musicalu i szycie munduru Washingtona dla koleżanki skłoniły mnie do uszycia czegoś dla siebie. Wybór padł na Elizę Schuyler-żonę Hamiltona, która jest naprawdę jedną z lepszych jak dla mnie postaci.    Kostiumy w musicalu są naprawdę poprawne historycznie. Właściwe sylwetki, kroje, wszystko tak szczegółowo dopracowane, że można by patrzeć i patrzeć. Jedynym minusem jest używanie zamków błyskawicznych, co złamało moje kostiumowe serduszko, ale nie ma się co dziwić, w teatrze nie ma czasu na zapinanie 26373672 guzików tylko po to, żeby zaśpiewać jedną piosenkę. Łapcie kilka zdjęć, żebyście wiedzieli, o czym mówię: Ładne są, ok?    Tę sukienkę szyję ja (patrz: niebieska) Troszkę sobie zmieniam, żeby bardziej było poprawne historycznie, ale ciiiii.    Zakupiłam dosyć

Niemożliwe *.* ~ osiemnastowieczny stays

Obraz
   Tytuł bardzo adekwatny, bo wciąż nie mogę uwierzyć, że udało mi się uszyć sznurówkę.    Historia dosyć prosta, no wiadomo, gorsety zawsze się przydają, bo mając gorset można wszystko. I stwierdziłam, że sobie uszyję i że będzie fajnie. . . . I było <3    Namęczyłam się trochę z tym cholerstwem, pieniążki na niego wydałam. Nie było to w sumie dużo(chyba max 50 zł)- dużo by było gdybym musiała zamawiać u gorseciarki. No ale jestem bardzo zadowolona  z efektu, serio. Wiem, że pewnie nie wygląda idealnie, ale go lubię. I spełniłam moje życiowe marzenie, a to najważniejsze <3 (za wysoki poziom słodyczy błeee)     W XVIII wieku istniały 2 rodzaje sznurówek: pełnofiszbinowe-full boned i półfiszbinowe-half boned. Szyto je z 3-4 warstw materiału. Były to: podszewka, 2 warstwy "podstawowej" tkainy, między którą wkładano fiszbiny i tkanina wierzchnia. Do tego stays wiązano je z tyłu, z przodu, z obu stron, jedne miały ramiączka, inne nie, lamówka była ze skóry lub

XVIII-wieczna pszczyńska sielanka

Obraz
   Wiem, że już nikt tego nie robi, że po raz któryś już się nikomu nie chce, ale ja po prostu muszę opisać sobotni piknik! (wcale nie dla tego, że mam zadanie do zrobienia, wcale) fot. Grzegorz Krzysztofik    VI Piknik Krynoliny w Pszczynie był moim pierwszym wydarzeniem kostiumowym. Szyć zaczęłam baaaardzo wcześnie, bo już w styczniu, żeby nie stresować się niepotrzebnie i spokojnie i radośnie wyruszyć w słoneczną majową sobotę na piknik.   Oczywiście, wyszło jak wyszło i pomimo skończonej sukienki musiałam uszyć jeszcze męski mundur dla przyjaciółki (don't ask xD). Ale na szczęście zdążyłam, i pięknie ubrana, cała w nerwach wyruszyłam do Pszczyny.    Miałam się nie stresować, i tu znowu wyszło jak zawsze, no bo jak  być opanowanym kiedy za kilka godzin pozna się tych wszystkich cudownych ludzi, których blogi czyta się i przegląda instagramy od jakichś 2 lat - no, nie da się po prostu xD.    O samym pikniku mogę powiedzieć, że było naprawdę CUDOWNIE I WSPANIALE I

Takie trochę nic

Obraz
Jakiś czas temu uszyłam regencyjną sukienkę. Taką zwykłą, bez ozdób. Chciałam bardziej poćwiczyć przed szyciem trudniejszych rzeczy. Pokaże ją tylko dzisiaj, może ładniejsze zdjęcia kiedyś zrobię, nie wiem, zobaczy się. ' ups, z żelazkiem to to nie miało nigdy do czynenia    Suknia uszyta jest z jakiegoś prześcieradła z lumpa, jak zawsze. Wykrój robiłam sama, po prostu przerobiłam standardowy wykrój na bluzkę. Jestem bardzo zadowolona z tego, jak ładnie wyszedł mi tył. Rękawki są śmieszne, ale dosyć ciekawie się je robiło. Ta fioletowa wstążka to jakaś sztuczna podróbka aksamitu czy czegoś w tym stylu z Tigera. Kompletnie niehistoryczna, ale w dotyku jest milutka i pasowała do koloru kwiatków.    Niestety, zaczęłam kroić od stanika sukienki i przez to nie starczyło mi tkaniny na szerszą spódnicę, więc jestem zmuszona robić małe kroczki xD    Jako sposób zakładania (XD) wybrałam ten sposób z fartuszkiem, jakby ktoś był ciekawy. piękne ręcznie obszywa

Robe a l'anglaise

Obraz
Nie wiem jak to się stało, ale ten blog ma już rok XD Także wszyscy niech ładnie zaśpiewają sto lat i przechodzimy do posta: ~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~ Chciałam napisać  tylko, co sobie chcę uszyć na piknik. Z początku myślałam, że będzie to pierrot. Ot, jakiś żakiecik, łatwo będzie. No tak niezbyt. Bo pierrot to chyba najbardziej skomplikowana w kroju osiemnastowieczna rzecz ( zaraz po robe a la francaise, pet'en'lairze i pewnie czymś, o czego istnieniu nawet nie wiem). Myślałam więc, co mi się też podoba, a co nie będzie trudne do uszycia. Chemise a la reine nie, bo takie zbyt popularne i każdy w tym będzie, robe a l'anglaise... No właśnie! Moja mama powiedziała, że to w sumie jest ładniejsze od pierrota. Poszperałam trochę na pintereście, popatrzyłam na wykrój od Nory Waugh i postanowiłam: "tak, to jest to". Pozostaje teraz kwestia koloru. Chcę paski. To wiem na pewno. Albo nie. Zależy. Nie wiem komplet

Zmiany

*uwaga, zmieniłam wygląd bloga, bo był już dla mnie trochę zbyt cukierkowy. Nie znam się na tym kompletnie, mam nadzieję, że nie jest aż tak źle. (co ja się oszukuję, wygląda koszmarnie xd). Tyle mam do powiedzenia, kurtyna*

Styczniowy update

Obraz
   To dzisiaj tak krótko, pokażę Wam tylko, co uszyłam ostatnio.      O XVIII wieku gadam ostatnio cały czas, bo a) "wielkimi krokami" zbliża się Piknik w Pszczynie (nawet nie znam daty loool), a przez ostatnie kilkanaście miesięcy wyjazd na niego jest moim największym marzeniem, więc trudno, musicie znieść moje ględzenie o tym :* b) Hamilton: The American musical (wpiszcie sobie w google-serdecznie polecam wszystkim) i c) po prostu mi się podoba.     Świadoma tego, że pewnie nie znajdę czasu, a do uszycia jest kupa rzeczy (co będę tutaj w miarę możliwości relacjonować), już zaczęłam coś robić. Mianowicie: -bum pad/roll (sama nie wiem czym ten mój stwór jest ostatecznie) -halka wykrój, gdyby ktoś chciał (sama nie wiem jak udało  mi się to narysować *,*)    Moją poduchę prezentuje panna Żanetka (została ochrzczona tak przez mojego tatę, nie miałam nic do gadania xd). Historia, jak ta uboga dziewczyna z prowincji dostała szansę na noszenie strojów rodem

Drogą na Zielone Wzgórza-edwardiańska sukienka dziecięca

Obraz
  (Uwaga uwaga, post był pisany pół roku temu, przepraszam za idiotyczne wyrażenia, błędy, itd... Wiadomo, o co mi chodzi ;) Zdjęcia bez twarzy bo tak naprawdę na każdym wyglądałam źle.) Po długich miesiącach mniej lub bardziej intensywnej pracy, mogę stwierdzić, że to coś trzyma się kupy, co więcej, podobno jest nawet ładne.   Jako pierwszy projekt w mojej kostiumowej karierze wybrałam dziecięcą sukienkę z lat 90 XIX wieku (pisałam o tym w  tym  poście). Nie wiem dlaczego, na początku był plan zaczynać od regencji, uszyłam nawet szkaradne chemise i halkę, ale  w końcu padło na "Anię". Stwierdziłam, że jak nie teraz, to nigdy, bo później będę za stara, a dorosła panna nosząca dziecięce ubranie to widok co najmniej gorszący. Chyba też od zawsze chciałam mieć właśnie taką wiejską, edwardiańką sukienkę. Poczuć się jak bohaterka książki i pobiegać boso w tejże sukience po łące o poranku. Z biegania nic nie wyszło, tak samo jak z innych zabaw, o których dawniej marzyłam, a